sobota, 30 marca 2013

4. Wzgórze

- Cześć! - przywitałem się gdy już byłem na dole. 
Piotr stał odwrócony tyłem, a jego postać skutecznie oświetlały promienie słońca. Miał lekko uniesioną głowę. Widocznie wygrzewał się gdy o tej porze temperatura robiła się już dość przyjemna. Kiedy mnie usłyszał, szybko się odwrócił, a na mój widok, na jego twarzy znów pojawił się uśmiech. 
- Cześć Przemku. Miło cię widzieć ponownie - podszedł bliżej i podał mi rękę. - Wpadłem na pewien pomysł. Z Jakubem jesteśmy umówieni na placu Wacława. Coś mu pilnie wypadło i będzie później. Dlatego pomyślałem aby się tam przejść pieszo. Jest ciepło i w ogóle...
- Świetny pomysł! W takim razie idziemy! - szybko mu przerwałem. Dało się zauważyć na jego twarzy wielkie zdziwienie. Jeszcze nie widział u mnie takiego zdecydowania.


- Cieszę się, że ci się podoba pomysł. Często chodzę pieszo. Uwielbiam spacery - jego uśmiech był coraz szerszy.
- Nie dziwię się. W takim mieście, o takich widokach... Tutaj jest nieziemsko! - wziąłem głęboki wdech i zamknąłem oczy. Czułem jak pomału uchodzą ze mnie wszystkie złe emocje. Na ten widok Piotr głośno się zaśmiał.
- Widzę, że wczuwasz się w klimat.
- Taaak. W końcu mogę powiedzieć, że jestem radosny. Nie miałem okazji być w takim miejscu. Gdzie tylko spojrzę, widzę coś co zapiera dech w piersi! - w tym momencie szedłem w małych podskokach.
- Chyba odkrywam nową stronę Przemka... jeszcze parę godzin temu mogłem tylko oglądać smutnego człowieka. Zacząłem się obawiać, że w najbliższych dniach po prostu stąd uciekniesz.
- Nie ukrywam, że chodziły mi takie myśli po głowie...
- Będę się starał, żeby do tego nie doszło - spojrzał na mnie, a po chwili położył rękę na moim ramieniu. Jego ciepło momentalnie ogarnęło moje całe ciało. Poczułem jakby zrobił to ktoś, dla mnie szczególnie bliski. Było to o tyle dziwne, bo znałem tego człowieka zaledwie drugi dzień.
Zmierzaliśmy w kierunku centrum. Nie spieszyliśmy się. Często robiliśmy przerwy przy ciekawych miejscach. Piotr o każdym z nich mi dużo opowiadał. Ja z kolei robiłem masę zdjęć. To kolejna rzecz, którą bardzo lubię robić. Fotografie są dla mnie niesamowitym uwiecznieniem wspomnień. Zawsze staram się ich robić mnóstwo. Każde zdjęcie mówi coś o danym wydarzeniu, do których lubię często wracać. Tak było i teraz, gdy widziałem coś ciekawego, natychmiast wyciągałem swój aparat. Piotrowi to jakoś mocno nie przeszkadzało. Pod jednym warunkiem- jeśli to jemu ich nie będę robić. 
Spacer ten pomógł nam się zdecydowanie lepiej poznać. Tym razem to ja zacząłem dużo mówić. Opowiadałem o swojej szkole, rodzinie i zainteresowaniach. Podobało mi się to jak Piotr potrafił słuchać. Wyglądało to tak, jakby interesowało go każde wypowiedziane przeze mnie słowo. Bardzo to sobie ceniłem u ludzi. Czas z moim czeskim towarzyszem, mijał bardzo szybko. Nawet nie zauważyłem kiedy zaczęło zachodzić słońce. Powoli robiło się ciemno. 
Zatrzymaliśmy się w małej pizzerii przy jednej z ulic prowadzącej do centrum. Nie jeździły tutaj auta. Natomiast co chwilę przejeżdżały czerwone tramwaje.
- Bardzo lubię to miejsce. W szczególności ze względu na fajny klimat, którego tłem są cudowne praskie tramwaje. - odparł Piotr kiedy staliśmy już przy wejściu do lokalu.
Zamówiliśmy dwie pizze. Po tak długiej drodze dopadł nas straszny głód. Zajęliśmy miejsce na zewnątrz. Piotr korzystał z okazji i opowiadał przeróżne historię na temat każdego tramwaju, który koło nas przejeżdżał. Pierwszy raz spotkałem się z takim typem hobby. Nigdy mnie to też jakoś specjalnie nie interesowało. Sam pochodzę z małego miasteczka, gdzie nigdy nie było takich środków komunikacji. Korzystałem z nich tylko gdy pojawiałem się w odwiedzinach w jakimś większym polskim mieście. Tutaj fenomenem było to, że kiedy opowiadał o tym mój czeski kolega, to słuchałem tego z wielkim zaciekawieniem. Zacząłem nawet sam dopytywać o pewne kwestie. Po jakimś czasie mogłem już sam coś powiedzieć na temat tramwaju, który przejeżdżał. Było to tak dla mnie inne ale zarazem bardzo fascynujące. Nie tylko Piotr lubił mnie słuchać. Odwdzięczałem się tym w pełnym wymiarze. Rozmowę przerwał nam dźwięk jego komórki.
- No hej Jakub! I jak tam z tobą?... Ok... No dobra... widzimy się w takim razie pod muzeum.... Tak, przekażę Przemkowi.
- To był Jakub?
- Tak. Jeszcze mu trochę zejdzie. Umówiłem się z nim o 23:00 pod muzeum na placu Wacława.
- W takim razie mamy jeszcze dwie godziny.
Po przerwie na telefon, znów powróciliśmy do rozmowy. Dzisiaj mieliśmy nieskończenie wiele tematów. Nawet nie zauważyliśmy kiedy pochłonęliśmy dwie duże pizze, które popijaliśmy wspaniałym czeskim napojem - "Kofola".
- Mamy jeszcze trochę czasu, więc zabiorę cię w bardzo fajne miejsce. Powinno ci się spodobać - powiedział Piotr gdy wychodziliśmy z pizzerii.
- Niesamowicie dużo wrażeń. Jestem chętny kolejnych! Chodźmy.. - odpowiedziałem, pewnie ruszając przed siebie i wyprzedzając Piotrka.
- Nie wydaję mi się, żeby to było w tamtą stronę - zaśmiał się - musimy iść w lewo.
- Och tak mój przewodniku! W takim razie prowadź - uśmiechnąłem się i ruszyłem za Piotrem.
Dziś nawet nie myślałem o swoim czeskim. Nie przejmowałem się błędami. Piotr dawał mi wiele wskazówek co sprawiło, że polepszyłem się jeszcze bardziej. Podziwiałem każdy budynek, który mijaliśmy. Miałem wrażenie jakby czas zatrzymał się tu kilka wieków temu. Nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że czuję się tu jak w bajce. 
- Mogę się zapytać dokąd mnie prowadzisz?
- Na Letną. Więcej nie powiem. Przekonasz się jak zobaczysz..
Wsiedliśmy do tramwaju i po chwili byliśmy na miejscu. Był to park na wzgórzu. Na jego czele stało wielkie wahadło, które wyglądało dość dziwacznie. Jego ruch w tą i z powrotem sprawił, że i ja wpatrując się w niego, poruszałem w podobny sposób swoją głową. Ten widok najwidoczniej rozbawił Piotra, który przyglądał się mojej reakcji. W pobliżu tego "urządzenia" znajdował się długi sznurek, na którym wisiały różne... buty. Ten drugi widok najbardziej przyprawił o osłupienie. 
- Widzę po twoich oczach, że jak najszybciej chcesz się dowiedzieć co to jest - zaśmiał się - wahadło ma służyć mieszkańcom Pragi, którzy codziennie żyją w pośpiechu. Ma im to przypomnieć, że warto czasami zwolnić. 
- Hmm.. całkiem słuszne. Ale te buty? - zapytałem dociekliwie.
- Tu za wiele ci nie powiem, bo sam nie wiem i samego mnie to dziwi. Postaram się znaleźć odpowiedź i ci to wyjaśnić. 

Na górę musieliśmy wejść po wielkich, betonowych schodach. Dochodziła 22 i wokoło zrobiło się już ciemno. W parku nie było tłumów. Doszliśmy do miejsca gdzie stało to dziwaczne wahadło. Piotr wskazał miejsce, w którym mieliśmy usiąść. Była nim skarpa wzgórza, na którym znajdował się ten park. 
- To właśnie chciałem ci pokazać. - powiedział Piotr wskazując  ręką.
W tym momencie nie mogłem się opanować z zachwytu. Z tego miejsca było widać oświetlone centrum Pragi. Tuż pod nami widoczna była Wełtawa, na której pięknie prezentowały się zabytkowe mosty. One też były cudownie oświetlone. Tak jak nie da się tego dokładnie opisać, tak i wtedy nie mogłem wyrazić swojego zachwytu. Dodatkowo powietrze było ciepłe i przyjazne. Wieczór zdecydowanie pozwalał na przebywanie w plenerze. Początkowo z Piotrem milczeliśmy. Starałem się podziwiać każdy punkt i wczuć się w fantastyczny klimat jaki tam panował. Z góry mogłem podziwiać miasto i ludzi. Wszystko funkcjonowało sprawnie i szybko. Każdy zmierzał w swoim kierunku. Ich tłem były przejeżdżające auta i tramwaje. 
- Podoba ci się? - Piotr przerwał moje milczenie
- Tak... bardzo.. nie ma słów.
- Cieszę się bardzo. To fajne miejsce by posiedzieć i pomyśleć. Kiedy mam ciężkie dni, zawsze tu przychodzę. Można tu się zdystansować od miejskiego hałasu i patrzeć na niego z góry. A ten klimat pozwala mi na pewne przemyślenia. 
- Pewnie i ja będę tu częstym gościem. Świetne miejsce...
Siedzieliśmy obok siebie, wpatrując się w jeden punkt. Mimo, że nie patrzyłem w tym momencie na Piotra, to cały czas czułem jego obecność. Bardzo lubiłem jego zapach. Czułem się przy nim tak bezpiecznie...
W pewnym momencie zapadła między nami cisza. Odwróciłem się w jego stronę i w tym samym momencie zrobił to też on. Patrzyliśmy sobie w oczy. Nadal widziałem w nich tajemniczość ale tym razem towarzyszyła jej niepewność i ciekawość. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje ale chciałem by ta chwila trwała wiecznie. Odniosłem wrażenie, że i on tego chce, bo nie przestawał na mnie patrzeć. Serce zaczęło mi bić coraz szybciej. Czułem, że powinienem coś zrobić, wykonać jakiś kolejny ruch. Towarzyszył temu przeraźliwy strach... Strach przed samym sobą. To uczucie było niepokojące, a wręcz zabronione. 
Tych myśli przychodziło na raz bardzo wiele. A ja zapragnąłem tylko tego by móc go teraz objąć. Te oczy były takie niewinne... Niesamowicie na mnie działały!
W tym momencie kiedy o tym pomyślałem, zauważyłem, że Piotr zbliża się do mnie. Nie wiem co mną kierowało ale w przypływie strachu, nagle się odsunąłem. W tym momencie jego oczy zrobiły się bardzo smutne. 
- Chyba musimy pomału się zbierać, bo Jakub już chyba czeka. - powiedział odsuwając się.
- Tak, chyba tak. Lepiej, żeby na nas nie musiał zbyt długo czekać.
Wstaliśmy i bez słowa ruszyliśmy na przystanek tramwajowy. Szliśmy cały czas w milczeniu. W mojej głowie natomiast była istna burza myśli. Nie byłem pewny jaki zamiar miał Piotr. Co nim kierowało? Z każdą chwilą dochodziłem do wniosku, że nie znam samego siebie. 
Już od dawna przy facetach czuję to, czego nie mogę poczuć przy dziewczynach. Owszem, spędzam z nimi wiele czasu. Są one najlepszymi przyjaciółkami na świecie. Nigdy natomiast nie umiem zaangażować się w coś więcej. Nie czuję tego ukłucia jakie pojawia się gdy przebywam z facetem. Ach, jak bardzo uwielbiam to uczucie... Niestety zawsze blokuje mnie strach i myśl o tym, że to jest niewłaściwe. Wszyscy twierdzą, że człowiek o takich skłonnościach jest nienormalny i chory. Coraz bardziej zastanawiam się nad tym czy warto żyć w zgodzie z samym sobą, czy może z tym co mówią inni. Pierwszy raz poczułem w sobie bunt przeciwko większości. Miałem wrażenie, że nie mają racji. 
- No witam! Jesteście nareszcie! - z głębokich przemyśleń oderwał mnie Jakub, który już na nas czekał. Nawet nie zauważyłem kiedy się tam znaleźliśmy.
- Cześć Jakubie! - powiedziałem z Piotrem jednocześnie i zabrzmiało to co najmniej śmiesznie, sądząc po reakcji samego Jakuba. 
- Co tacy markotni? Dziś zaserwuje wam miły wieczór. Trzeba tu jakoś powitać Przemka!
- Dzięki Jakubie! Nie musi to być jakaś grubsza impreza. Dla mnie naprawdę wystarczy, że spędzimy ją we trójkę.
- Nie ma mowy. Znajomi już czekają. Poznasz paru naszych ludzi. - powiedział i już nas prowadził w kierunku lokalu.
Było tu bardzo przytulnie. Moim oczom ukazały się loże, w których wszyscy siedzieli popijając piwo lub wino. Jakub wskazał stolik znajdujący się na przeciwko nas. Siedziały tam trzy osoby. Dwóch chłopaków i jedna dziewczyna. Na nasz widok uśmiechnęli się i machnęli ręką, abyśmy mogli ich zobaczyć. 
- Witajcie ludzie! Poznajcie naszego nowego kolegę z Polski, Przemka. - powiedział Jakub i zaraz zwrócił się do mnie - To są Aleš, Kaťa i Martin - przedstawił mi swoich znajomych wskazując od lewej. Dziewczyna siedziała po środku.
Ona przykuła największą uwagę. Jej włosy miały taki kolor, że przez chwile wydawały się być czerwone. Był to jednak farbowany rudy. Na ustach miała jednego kolczyka. Na mój widok uśmiechała się szeroko i cały czas mi się przyglądała. Aleš i Martin nie odzywali się i podali mi tylko rękę na przywitanie. Ten pierwszy był wysokim i szczupłym blondynem. Na tle pozostałych wyróżniał go ponury wyraz twarzy. Miał przed sobą kufel piwa, w który wpatrywał się jak w obrazek. Wydawał się być znudzony. Martin natomiast był chłopakiem bardziej przy kości. Wydawał się być facetem pod trzydziestkę. Cały czas podejmował jakąś rozmowę z Kasią* po czym po chwili wybuchali oboje śmiechem. We trójkę dołączyliśmy do stolika.
- Co pijecie, bo chcę iść zamówić? - zapytał Jakub.
- Piwo! - odpowiedzieli hurtem pozostali.
- A ty Przemku? - zwrócił się do mnie gdy zauważył, że nic nie powiedziałem.
- Też poproszę.
- Ok to ja idę zamawiać.
- Pójdę z tobą. Pomogę ci się zabrać. - dodał Piotr, po czym wstał i poszedł za Jakubem. 
Zostałem sam z nowo poznanymi osobami. Nie lubię takich sytuacji. Nigdy nie wiem  jak zacząć rozmowę i o czym mówić. Z niezręcznej ciszy wybawiła nas Kaťa.
- Słyszałam, że zaczynasz tu praktyki? 
- Tak. Już dziś byłem pierwszy dzień.
- I jak wrażenia?
- Dobrze. W pracy dziś dzień organizacyjny. Od poniedziałku mam się zająć swoimi obowiązkami. 
- Praca to jedno ale przede wszystkim nowe miejsce i nowe znajomości. To chyba był główny powód, nie?
- Dokładnie. Za prace i tak mi nic nie zapłacą, a chciałem wyjechać i spędzić fajnie te wakacje. Mam zamiar pozwiedzać ile się da.
- I my ci w tym pomożemy! Co nie chłopaki? - szturchnęła Martina, któremu wylało się trochę piwa.
Dalszą rozmowę prowadziła już tylko z Martinem. Ja siedziałem i starałem się słuchać. Czasami przytakiwałem na to co mówili. Aleš nadal nic się nie odzywał. Zauważyłem natomiast, że cały czas mi się przygląda. Irytowało mnie to, bo czułem się jakbym przyjechał co najmniej z Afryki. Dziwiło mnie też dlaczego tak długo nie pojawiają się Jakub z Piotrem.
- Idę do łazienki. Zaraz wrócę. - powiedziałem wychodząc od stolika.
- Ok. - odpowiedziała Kaťa, która była na tyle zajęta rozmową ze swoim kolegą, że nawet na mnie nie spojrzała.
Cały czas w głowie miałem Piotra i sytuację, która zaszła między nami. Nie myślałem może tyle o nim samym, co o sobie i prawdzie jaką kryłem. Czułem, że tylko to może sprawić, że będę szczęśliwy. Doszedłem do wniosku, że nie będę już siebie blokował. Może właśnie dlatego miałem tu przyjechać, by w końcu pogodzić się sam ze sobą i zaprzestać oszukiwania siebie. Postaram się jeszcze porozmawiać z Piotrem. Nie powiem mu tego wszystkiego wprost, bo jeszcze za wcześnie by komuś o tym mówić ale będę starał się być przede wszystkim sobą.
Wychodziłem z ubikacji z nadzieją, że przy stoliku uda mi się wrócić do rozmów z Piotrem, podobnych do tych, które prowadziliśmy przez cały dzisiejszy dzień. Łazienka była na pierwszym piętrze i żeby znaleźć się na sali, w której siedzieliśmy, musiałem zejść po wąskich schodkach. Byłem na tyle zamyślony, że nawet nie zauważyłem, że z szedłem o piętro niżej. Z tego co wiem tam też była mała sala gdzie siedzieli ludzie. Do niej prowadził jeszcze wąski korytarzyk. Chciałem już zawracać gdy moim oczom ukazał się Piotr i Jakub. Ten widok nie był zwyczajny. Jakub właśnie go przytulał...

*Kaťa to w tłumaczeniu - Kasia. Po czesku czytamy to jako "Katja". Natomiast Aleš wymawiamy jako Alesz.

~~~~~~
Dziękuję wszystkim za miłe słowa w komentarzach i mailach. Opinie, które mi piszecie, bardzo mi pomagają, a przede wszystkim motywują do dalszego pisania.
Po prawej stronie macie możliwość obserwowania bloga. Możecie zrobić to za pomocą przycisku "Obserwuj" bądź skorzystać z możliwości Newsletter'a wpisując swój adres email. Umożliwi wam to bycie na bieżąco z rozdziałami.

Na koniec chciałbym jeszcze wszystkim życzyć Wesołych Świąt wielkanocnych! Spędzonych wśród najbliższych z dużą dawką uśmiechu i radości. 

PS Jako ciekawostkę mogę podać, że powstała czeska wersja opowiadania pod adresem www.preshranice.blogspot.com oraz www.preshranice.blog.cz

7 komentarzy:

  1. ooo super xD Jakub przytulał Piotra? Czyżby pomagał mu leczyć niepewne serduszko? Błagam kolego! Niech już się między piotrem a przemkiem coś wydarzy! niech się pocalują czy coś takiego xD to jest słodkie ale jeja xD jestem niecierpliwa! ;) pozdrawiam i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo, robi się coraz ciekawiej. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Opowiadanie trzyma w napięciu, aby tak dalej.;)

    Bardzo sie fajnie czyta. Czekam na więcej :P

    Wesołych !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny rozdział ale mam małą sugestie. Zmień kolor czcionki. Pół godziny po przeczytaniu nadal mam przed oczami czarno-białe pasy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy kolejny rozdział? Nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze dziś, w ciągu najbliższych dwóch godzin :-)

      Usuń