Siedzieliśmy w pociągu. Właśnie opuszczaliśmy Pragę, a przed moimi oczami ukazywał się piękny krajobraz. Piękna miasta rzeźbiły przede wszystkim budynki. Tutaj natomiast znaczącą rolę odgrywała przyroda. Na przeciw mnie siedział Piotr, a ja ciągle czułem na sobie jego spojrzenie.
- Coś małomówny dziś jesteś, hm? - spytał nagle.
- Podziwiam widoki za oknem. Są piękne.
- Zawsze wykręcasz się pięknymi widokami. Masz szczęście, bo teraz sam chętnie na nie patrzę. - uśmiechnął się.
Bzdura! Przecież ciągle na mnie patrzy. Czy ja naprawdę jakoś dziwnie wyglądam? Sam natomiast wstydzę się odwzajemnić jakiekolwiek spojrzenie. Nie wiedząc czemu, zaczynam się przed nim peszyć.