niedziela, 26 października 2014

10. Moja historia

Praga nie zawsze była słoneczna. Całe miasto tonęło w ulewie pod okryciem nocy. Nie potrafiłem siedzieć sam w domu. Zbyt bardzo atakowały mnie myśli związane z przeszłością. Czułem, że przez powrót tych wspomnień, mój uśmiech szybko nie powróci na moją twarz. Nie przeszkadzał mi deszcz. Czułem, że doskonale się wiąże z moim obecnym nastrojem. Na ulicy panowała cisza. Jedynie co mogłem usłyszeć do uderzające o rynnę krople deszczu. Spoglądając na okna mieszkań, widać było, że każdy chowa się przed deszczem w swoich czterech kątach. Pozostali próbują przed nim jeszcze uciec, biegnąc w pośpiechu do swojej kamienicy lub skrywając się pod choć małym kawałkiem przykrycia. 
Ja natomiast nie zamierzałem się chować. Właśnie tego potrzebowałem. Czułem, że całe niebo płacze razem ze mną. Moje łzy idealnie zlewały się z kroplami, które spływały po moim ciele.


Tło rozdziału

Początkowo nie wiedziałem, w którym iść kierunku. Szedłem wzdłuż drogi mojej kamienicy. Co jakąś chwile mijały mnie czerwone praskie tramwaje. Nawet w nich nie można było ujrzeć tłum. Miasto zamarło. Z ulic poznikały również stragany, z których zawsze krzyczano namawiając do zakupu swoich towarów. Nie było tu również śpieszących się ludzi, którzy biegli w kierunku stacji metra. Znajdowałem się na skrzyżowaniu, gdzie zjeżdżało się większość linii tramwajowych i autobusowych oraz znajdowało się wejście do metra. Było tu teraz tak spokojnie, że swobodnie mogłem stać na środku i obserwować całą okolicę. To jest właśnie niesamowite w tym mieście - niezliczona możliwość obserwacji. Dzieje się tak, ze względu na górzystość tego terenu. W zależności od miejsca, w którym się znajduje, możesz obserwować piękne widoki. W tym momencie w dole była widoczna inna część miasta, doskonale udekorowana oświetleniem i również zalewana deszczem. Tam też wydawało się być spokojnie. Nawet w taką pogodę miało to swój niesamowity urok.
Z tego względu zapragnąłem zobaczyć więcej i zauważyłem drogę w miejsce gdzie kiedyś zaprowadził mnie Piotr. Był to wiadukt tramwajowy, na który oficjalnie nie można było wchodzić. Pamiętam jak bardzo był zachwycony tym miejscem, co zresztą też przelało się na mnie. Z tego miejsca można było zobaczyć całą Pragę. Z drugiej strony znajdowały się tunele, z których wjeżdżały i wyjeżdżały pociągi. Kiedy tam dotarłem, oparłem się o barierkę, zamknąłem oczy i próbowałem delektować się powietrzem. Starałem się przez chwilę nie myśleć o tym co złe i przypomnieć sobie to co przyjemne. Przypomniałem sobie tą chwilę, którą spędzałem tu razem z Piotrem. Wtedy to wszystko wydawało mi się zupełnie nowe. Byłem lekko przestraszony, bo znajdowałem się w obcym miejscu. Piotr był właśnie tym człowiekiem, który szybko pomógł mi się tu zadomowić i dał poczucie bezpieczeństwa. Zacząłem sobie uświadamiać, że nie warto żyć przeszłością. To co było, powinno już być zamkniętą historią, która wzbogaca o kolejny życiowy bagaż doświadczeń. Wszystko co się wydarzyło daje lekcję, którą można wykorzystać w przyszłości. To, że znajdowałem się w tym miejscu dało mi wiele pięknych chwil. Dlatego też pojawiło się we mnie poczucie tego, by cieszyć się chwilą i nie wracać do tego co sprawia ból. Jak sam zauważyłem takie nawracanie psuje to co pięknego mamy obecnie. 
Myśl o Piotrze sprawiła, że na mojej twarzy zaczął kreślić się uśmiech.
Zdjęcie z tego miejsca

- Będziesz chory! - usłyszałem nagle głos za sobą. Przestraszyłem się i momentalnie odskoczyłem na bok. Głos wydawał się mi znajomy. Jednak nie chciałem wierzyć, że ktoś mógł znajdować się w tym miejscu, o tej porze i w dodatku podczas deszczu. Najwidoczniej zadziałała moja wyobraźnia.
- Przestraszyłem cię? - dodał po chwili ten sam głos. Teraz wiedziałem, że to nie jest przejaw mej wyobraźni. Obejrzałem się za siebie i ujrzałem znajomą mi postać. Ubrany był w szarą bluzę, a na głowie nałożony miał tylko kaptur. Sam też był przemoczony od deszczu, a jego mina wydawała się być poważna. Znajome mi oczy przeglądały się mi z wielką dokładnością. Tych oczu nie mógłbym nie poznać. Przede mną stał Piotr. Po chwili wymiany spojrzeń, obdarował mnie swoim typowym uśmiechem, który rysował się na jego twarzy dość niepewnie.
- P-P-Piotr? Co ty tutaj robisz? - Odpowiedziałem, jeszcze trochę przestraszony, z dużym niedowierzaniem. Nie mogłem uwierzyć, że może się tutaj znajdować o tej samej porze. Miał przecież tutaj kawał drogi od siebie.
- Chyba powinienem o to samo zapytać ciebie. Jesteś cały przemoczony. Gwarantuję, że się rozchorujesz. - zwrócił się do mnie dość poważnym tonem. Kiedy o tym wspomniał, poczułem nagle, że jest mi zimno. Zauważyłem też, że jestem cały roztrzęsiony. 
- Piotr, ja po prostu... - Nie potrafiłem zebrać słów. Nie przychodziło mi nic sensownego do głowy. Czułem jak wszystkie emocje opadają ze mnie.
Piotr spojrzał mi się głęboko w oczy. Nie prosił bym dokończył swoją wypowiedź. Podszedł bliżej i mocno mnie przytulił.
W takiej chwili miałem uczucie, że cały świat wiruje wokół mnie.  Nie potrafiłem dokładnie ocenić tego co właśnie dzieję z moim ciałem. Moje serce biło jak oszalałe, a z oczu zaczęły płynąć łzy. W środku budziła się radość i poczucie bezpieczeństwa, które właśnie chłonąłem od Piotra. W takiej chwili zapomniałem o wszystkim, co dotąd mnie trapiło. Chciałem by ta chwila trwała wiecznie, bym na zawsze mógł się skryć w jego ramionach.
- Jak się tutaj znalazłeś? - zapytałem go po chwili.
- Zmartwił mnie trochę twój sms. Pomyślałem, że żałujesz tego co się wydarzyło między nami. Przyszedłem tutaj, bo to miejsce gdzie zawsze analizuje wszystkie swoje myśli. Nie spodziewałem się, że spotkam tutaj ciebie...
- Przyprowadziłeś mnie tu kiedyś i pokazałeś magię tego miejsca. Zaraziłeś mnie tym... Również potrzebowałem uporządkować swoje myśli.
- Coś się stało, prawda? - spytał, spoglądając mi głęboko w oczy.
- Tak... zaatakowała mnie przeszłość. W tym miejscu jednak stwierdziłem, że należy się z nią zmierzyć i zamknąć dany rozdział. Nie ma sensu przed nią uciekać, bo może dopaść w każdym miejscu, w najmniej spodziewanym momencie. 
- Słuszny wniosek. - uśmiechnął się delikatnie - Musimy wracać. Jeśli zaraz się nie ogrzejesz, gwarantuję, że będziesz chory.

Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się w moim mieszkaniu. Przebraliśmy się w suche ubranie, a Piotr zrobił gorącą herbatę. Siedzieliśmy razem po ciemku, przykryci ciepłym kocem. W ręce trzymałem gorący kubek herbaty. Na początku zapadła cisza. Każdy zdawał się być zamyślony.
- Jaka przeszłość Cię zaatakowała ? - Piotr nagle przerwał niezręczną ciszę.
- W Pradze pojawił się mój były chłopak. Przyszedł tutaj, zaraz po tym jak ode mnie ostatnio wyszedłeś. - Kiedy to powiedziałem, zauważyłem po jego twarzy, że posmutniał.
- To przed nim uciekłeś tutaj?

W danej chwili poczułem, że potrzebuję wyrzucić z siebie całą tą historię. Postawiłem opowiedzieć Piotrowi wszystko to, co się wydarzyło między mną a Szymonem. Nie było to dla mnie proste, ponieważ w środku znajdowała się wielka rana. 
Kiedy się związałem z Szymonem, świat stał się dla mnie zupełnie inny. Przy nim nauczyłem się przede wszystkim wierzyć w siebie i akceptować to kim jestem. W jego oczach była dobroć, która sprawiła, że szybko wzbudził u mnie zaufanie. Byłem z nim bardzo szczęśliwy. Potrafił mnie wiele nauczyć i ukazać inny świat. To wszystko wydawało się być prawdziwe i szczere.
Byłem dużym tradycjonalistą jeśli chodzi o związek. Dlatego też zawsze starałem się obdarzać drugiego człowieka zaufaniem. Nie tylko chciałem odbierać uczucia ale przede wszystkim nimi obdarowywać swoją ukochaną osobę. Cieszyłem się każdą chwilą spędzoną z partnerem i nie zauważyłem różnicy od innych "typowych" związków. Wspólne rozmowy i spędzanie ze sobą wiele czasu pozwoliło mi stwierdzić, że doskonale znam swojego chłopaka. Nawet jeśli miałem jakieś wątpliwości, zawsze starałem się o tym rozmawiać. Często podczas tego, skutecznie potrafił mnie uspokoić i udowodnić swoje dobre zamiary i pragnienie mego dobra. 
Dopiero z biegiem czasu  zacząłem sobie uświadamiać jak bardzo jestem krzywdzony, a przede wszystkim jak sprawnie można mną manipulować.
Każde kłamstwo było tak wytłumaczone, że wierzyłem w to stuprocentowo. 
Kiedy praktycznie nie wyznawał mi żadnych uczuć - dowiadywałem się, że nie można ich okazywać, ponieważ to niszczy związki.
Kiedy rozmawiał i spotykał się z innymi, nieznanymi mi osobami - dowiadywałem się, że to chęć poznania przyjaciół. Nie powinienem być zazdrosny, bo to może zniszczyć miłość i związek. Dlatego też nie byłem, bo przecież związek opiera się na zaufaniu.
Czasami kiedy znikał i nie dawał znaku życia, byłem uświadomiony o tym, że to przez pracę i nie powinienem się tym przejmować, bo to wszystko z myślą o mnie i o naszej lepszej przyszłości.
Kiedy mówił o mnie w sposób wulgarny i w towarzystwie innych osób, było to wyjaśnione tym, że czasami ulega emocjom ale to tylko jego poczucie humoru, które powinienem starać się rozumieć, jeśli go kocham.
Mimo tylu wydarzeń nie potrafiłem nigdy zwątpić. Gdy patrzyłem mu w oczy widziałem przecież szczerość. Nie przypuszczałem, by mógł mi wyrządzić jakąkolwiek krzywdę. 
Trwało to do czasu... Pewnego wieczora znów bez słowa zniknął. Z jednej strony bałem się tego, że mogło się mu coś stać. Siedziałem całą noc przy oknie z nadzieją, że zaraz gdzieś go ujrzę. Nie odbierał telefonu, a ja nie potrafiłem tego zrozumieć. W tamtej chwili nie przelatał się tylko strach, pojawiła się we mnie też nieufność. Spojrzałem wtedy na komputer i pierwszy raz to zrobiłem - postanowiłem sprawdzić czy mnie nie oszukuje.
To co tam zobaczyłem przeszło najśmielsze oczekiwania. Nie chciałem w to wierzyć. Wydawało mi się, że to sen, bardzo zły sen. 
A jednak - wszystko okazało się prawdą, do czego następnego dnia sam się przede mną przyznał. Byłem notorycznie zdradzany. W dodatku wszystko było doskonale przemyślane - tak bym uwierzył w przedstawione mi historie. 
Poczułem wielką krzywdę, której nie potrafiłem opisać. W dodatku uświadomiłem sobie jak bardzo byłem naiwny.
I niestety tej naiwności mi nie ubyło. Zaraz po tym zostałem wielokrotnie przepraszany i błagany o przebaczenie. Wtedy myślałem, że na tym polega miłość - na sztuce wybaczania. Dlatego wybaczyłem i zostałem. Niestety krzywda i myśli zostały głęboko we mnie i nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Miałam nadzieję, że nowy rozdział to poprawi i znów będzie lepiej.
Historia ta jednak potwierdziła, że nie warto wchodzić dwa razy do tej samej rzeki. Po wybaczeniu, sytuacja się powtórzyła, z jeszcze gorszym skutkiem dla mnie. Rana, która się nie zagoiła, została jeszcze bardziej rozszarpana.
Wtedy postanowiłem uciec. Jak najdalej, by nigdy nic podobnego mnie nie spotkało. 
To wszystko sprawiło, że nie potrafiłem ufać. Uświadomiło to, że nawet człowiek, który sprawia wrażenie szczerej osoby, potrafi skutecznie to wykorzystać. 
Kiedy to wszystko się skończyło, próbowałem sobie wmówić, że to kara za to, że jestem gejem. Dlatego po tym wszystkim, wmawiałem sobie, że nim nie jestem. Myślałem, że warto wyjechać i zacząć wszystko od nowa. Chciałem poznać dziewczynę, a kiedy pojawiłoby się uczucie, pewnie zapomniałbym o facetach. W chwili kiedy poznałem Piotra uświadomiłem sobie, że to jest niemożliwe i nie jest to wina mojej orientacji. Po prostu trafiłem wtedy na złego człowieka. 

Kiedy skończyłem to opowiadać, z moich oczu popłynęły łzy, a w środku poczułem wielką ulgę.
Piotr nic nie mówił. Zbliżył się, pocałował i mocno mnie przytulił. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem.

~~~~
Nie było mnie tu niespełna rok. Niestety wiele wydarzeń z mojego życia, sprawiły, że nie byłem w stanie pisać. Dopiero teraz, kiedy wszystko się uporządkowało jestem w stanie kontynuować pisanie.
Ciekawi mnie, czy ktoś to jeszcze przeczyta. 
Choć i ten blog znaczy wiele dla mnie samego. Niesamowite uczucie, gdy można swoje myśli dokładnie opisać.

Przepraszam za błędy. Nie jestem specjalistą w pisaniu ale dzięki temu mogę przelać tu trochę siebie. 


6 komentarzy:

  1. Cieszę się, że pojawiłeś się po roku nieobecności. Szczerze mówiąc, myślałam, że już niczego tu nie wstawisz, a tu takie zaskoczenie. Mam nadzieję, że kolejny rozdział wstawisz z o wiele mniejszą przerwą i cieszę się, że wszystko zdołałeś w swoim życiu uporządkować. : )

    Co do rozdziału, to miło się go czytało i fajnie, że Przemek na tyle zaufał Piotrowi, by mu wszystko opowiedzieć.

    Pozdrawiam. : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Toksyczny związek, to chyba jedna z najgorszych rzeczy, które mogą człowieka spotkać. I zgadzam się, przeszłość należy zwalczyć, by móc dalej żyć w spokoju.
    Rozdział fajny i wyjaśnia o co chodziło z Szymonem.
    Co do nieobecności, cieszę się, że zdołałeś uporządkować swoje sprawy i mam nadzieję, że pisanie dalej będzie ci sprawiało przyjemność, Autorze.
    Czekam na dalszą część historii i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał, świetne, fakt takie melancholijne i smutne i wspominające przeszłość ale dobre do mojego aktualnego humoru... dzieki ze wrociles... w sumie to juz jak napisales maila to sie cieszylem ale teraz jest jeszcze lepiej! Taka zaduma i smutek zmieszany ze szczesciem ze cos sie pojawilo do czuytania... i to nie byle g**** tylko wartosciowy i inteligentny rozdzial superowego opowiadania!! Mam nadzieje ze szybko bedzie kolejny rozdzial... jeszcze raz danke za nowe rozdzial!!!
    Ps. Mogl bys napisac maila jak sie pojawi cos nowego? Bo ostatnio jestem strasznie zabiegany i nie mam kiedy zagladac do zakladek... :( prosze napisz maila jak bedzie i jeszcze raz gorace danke! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem tu i czytam. Bardzo bym chciała, by Piotr był z głównym bohaterem, bo bardzo ładną parkę tworzą. Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekaliśmy i się doczekaliśmy :-). Super że wróciłeś, jestem ciekawa, czy to prawdziwa historia ? Bo może poukładało ci się i teraz będziesz miał wenę do pisania. Chciałabym poznać jak skończy się historia chłopców z Pragi, a Szymon niech spada ...
    Pozdrawim , życzę weny i powodzenia :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Drogi Autorze,
    Tak rzadko zdarza się czytać opowiadanie m/m napisane przez mężczyznę, że mam nadzieję, że jeszcze nas uraczysz kolejnymi rozdziałami. Mam też nadzieję, że poinformujesz nas, kiedy można się takowych spodziewać. Cieszę się, że piszesz "na dworze" - mieszkam już sześć lat w Krakowie, a tutaj wychodzi się na pole...miło czasem usłyszeć stare, dobre wyrażenia. W którymś rozdziale jest jeden błąd, mówi się "w każdym razie" a nie "w każdym bądź razie". Na początku dziesiątego rozdziału zaczynasz zdanie od "Zbyt bardzo...". Mogłoby być "Za bardzo...", to Twoje wyrażenie źle brzmi. Poza tym, jak na kogoś, kto marudzi, że nie umie pisać, piszesz całkiem nieźle. Na tyle dobrze, żeby się to dało czytać z przyjemnością.
    Mam nadzieję, że i historia kończy się dobrze i Tobie udało się pozytywnie wyjść z zawirowań w życiu. Lubię szczęśliwe zakończenia.
    Co to za pomysł, żeby uśmiechać się do obcych?! Dziwni ci Czesi ;)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Kaj

    OdpowiedzUsuń